Dwa zwierciadła

Dwa zwierciadła

Widzę mnóstwo ludzi: grubych, chudych, wysokich, niskich. Przychodzą różni, zawsze chcą tego samego.

Dostrzegam w nich bardzo wiele: od uśmiechu do cierpienia, w zależności od osoby.

Czasem myślę, że tyle, co widziałem, powinno wystarczyć, aby zaspokoić cały głód poznania. Ale nie…

Pragnę następnych i następnych. I kolejnych.

Zaczynam marnieć, kiedy nikt się nie pojawia. Czegoś mi brakuje.

A kim jestem? No, kim?

Lustrem.

Widzę więc tylko ludzi, nigdy siebie. I choćbym poznał wszystkie osoby na świecie, mój głód poznania nie zostanie zaspokojony.

Doznam spełnienia, gdy stanie przede mną drugie lustro.

A kiedy dwa lustra spojrzą prosto w siebie, ujrzą nieskończoność…

Lustra

Lustra

lustro, zwierciadło, narcyzm

Mówił o sobie, że jest najprzystojniejszym mężczyzną, a twarz jak ze snu.

– Trzeba je wszystkie niszczyć! Nie mają prawa bytu! Nędzne szkiełka, które nawet to, co cenne, czyli srebro, posiadają nie z tej strony! – Cisnął lustrem o posadzkę.

Pewnego dnia wyszedł z domu i poszedł w nieznane tereny: łąki, pola, lasy. I na którejś z łąk zaskoczyła go trąba powietrzna. Ogromna. Wszystko zawirowało i stracił orientację na dłuższy czas. A odłamki raniły całe ciało.

Twarz pokryły zmarszczki, których wcześniej nie zauważał. Był zwykłym facetem.

Kilka dni później kupił wielkie, drogie i najlepszej jakości lustro. I już nie chciał go tłuc.