
Kiedy słońce nie było już takie mocne,
a setki liści zatapiały mnie w głąb,
pewien podmuch wiatru zagwizdał mi w uszach,
przyprawiając o dwoisty dreszcz.
To czas zapomnienia i początek plonów życia.
Własny głos gdzieś obok
i echo niosące się przez świadomość.
Jeszcze nic nie słyszałem.
Pomyślałem, że chcę cię obok.
*
Zimny, zmarznięty, biały towarzysz
i rtęć spierająca się z moją samotnością
otulały w łachmany oraz
dawały odrętwienie, brak percepcji.
To czas snu i rozwój plonów życia.
Jakiś głos mnie wyzywał i gardził
tym, co zwyczajne, co najprostsze.
Aż go słuchałem…
Poczułem, że masz być obok.
*
Dziwne krople z dachu po szklistych grotach
rozszczepiały światło setką iluzji
dających wrażenie życia tam, gdzie go nie ma
oraz barw pomrocznych.
To czas pobudki i zakwit plonów życia.
Obcych, lecz ciepłych, a nawet przyjaznych.
Ktoś krzyczał – ja mu wtórowałem,
ja go wołałem i odpowiadałem…
Wiedziałem, że jesteś obok!