
Bóg pracował przez sześć dni. Szóstego dnia wieczorem z Raju krzyknął Adam:
— Bogu, śpisz?
Bóg wyrwał się z zamyślenia, odsłonił chmury, błękit nieba i rzekł:
— Ano jestem! Cóż ci trzeba, mężczyzno?
— Raj jest zajefajny, kobita w pytę, zwierzęta zajebioza, ale brakuje mi czegoś tak pięknego, żeby nic nie mogło się z tym równać.
Bóg więc stworzył motyla. Nawet nie tyle samego motyla, ile jego skrzydła. Po metamorfozie z larwy są tak piękne, że każde z nich próbuje lecieć w swoją stronę, aby być klasą tylko dla siebie. I dlatego lot motyla wygląda tak, jakby każde skrzydło frunęło w innym kierunku.