Pamiętam, jak natrętny minttu zalewał rytm.
Kiedy oddech czerniał od smoły,
a życie odbierało śmierć.
*
Ale też pamiętam, że to tylko migotanie,
pyłek mchu widłaka kojący jasność.
Może kreska na drugim krańcu niż szarfa.
*
Teraz zapadam się w oddech,
panuję nad językiem, by nie wychodził przed zęby.
*
Bezwstydnie popijam minttu.
*
I odśmiecham zmieniony.