
Dawno temu po bagnach chodził stwór. Cały w błocie. Z każdym krokiem unosił na nogach zlepy. Przechodził kawałek i się zatrzymywał. Potem znów. Co ruch to wysiłek.
Wędrowała mgiełka. Gdy go zobaczyła, wzruszyła się, całkowicie przesłaniając widok.
Następny był wiatr. Wzburzył się, zrzucając z drzew liście, które stwora oblepiły jeszcze bardziej.
Później słońce zajaśniało z wrażenia, ale promieniami wysuszyło błoto, więc stwór stanął zmieniony w błotnisty posąg.
I tkwił tak wiele lat. Przechodnie robili sobie pamiątkowe zdjęcia, dzieci ganiały się wokół, nawet najbardziej radosny piesek obsikał nogę.
Któregoś dnia nadeszła chmura i poczuła w posągu ból. Zapłakała po raz ostatni…