
Kiedy chmury otuliły wierzchołki wzniesień, zacząłem szukać słońca. Zieleń łaskocząca po nogach dawała znać, że utknąłem. Nad morzem, przy klifach i wzgórzach. Zerknąłem więc na odległy horyzont, który zagrał miszmaszem zieleni i błękitu. Ułuda nieskończoności.
Wtedy pojawiłaś się ty, brunetka, co tak bardzo lubię. Przeszłaś przed moim domem i zamieszkałaś w sąsiedztwie.
*
Poczułem wenę. Usiadłem więc i pisałem. Wkrótce w moim gabinecie zaczęła się pojawiać mglista postać. Najpierw zarys tułowia, nóg, rąk, aż wreszcie rysy twarzy. To, co wybijało się ponad resztę szczegółów, to smutek oczu.
Pisałem dalej.
Dzień po dniu zapadając się coraz głębiej w zieleń wokół moich nóg, podałem rękę postaci z mgły. Uśmiechnęła się. Ucałowałem dłoń. Oblała się rumieńcem. A kiedy wypiła szklankę gazowanej wody, która akurat się znalazła, spytała, jak może mi pomóc.
– Naucz mnie kochać – odpowiedziałem.
– Ale wiesz, że jak to zrobię, przestanę być potrzebna?
– Naucz mnie po prostu kochać – powtórzyłem.
I tak od tego dnia siedziała przy mnie, gdy pisałem, jadła ze mną obiady, spała w tym samym łóżku, nawet myła mi plecy i głowę, zanurzając swoje mgliste palce w moje prawdziwe włosy.
Dotarłem do końca powieści. Zostały dwa rozdziały. Usiadłem więc z nią przy stole, przy palących się świecach i podałem szklankę gazowanej wody, która zabąbelkowała nawet przez skórę. Postać odeszła tego samego wieczoru. Po prostu rozpłynęła się w niebyt.
Nauczyła mnie kochać, mimo iż sama odeszła.
Nauczyła mnie subtelności, mimo iż nie chciałem.
Nauczyła mnie samego siebie, mimo iż byłem sobie obcy.
Przejąłem jej miłość, a ona moje emocje.
*
Powieść skończyłem dzień później. Pełen życia.
Tydzień później ty znów przechodziłaś obok mojego domu. Tym razem zerwałem zieleń z moich nóg, rozgoniłem chmury ze szczytów wzgórz i podszedłem. Przywitałem się, całując twoją dłoń.
Hej, Antoni!
Czyżby oczyszczająca moc pisania? Albo raczej odnalezienie samego siebie w pisaniu. Coś w tym jest. Napisane historie mówią autorowi bardzo wiele o nim samym. No i pewnie też uwrażliwiają, bo dobry pisarz to dobry obserwator, a dobry obserwator to człowiek wrażliwy na to, co dzieje się wokół niego. Miło było przeczytać.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki, Gabrielu.
Tak, pisanie ma wielką moc, także terapeutyczną.
A obserwacja otoczenia to jedna z podstawowych walorów pisarza.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie