
Szczeniak się narodził. Szczęśliwy, złakniony świata i pełen życia.
Niestety jego matka zdechła zaraz po porodzie.
Zaopiekowała się nim stara kwoka z gospodarstwa. Piesek, dorastając, obserwował kury i koguty. Grzebał w ziemi w poszukiwaniu pożywienia i podskakiwał, machając przednimi łapami.
Któregoś dnia wspiął się na najwyższą grzędę, uniósł łeb do góry i usilnie próbował… zapiać jak jego towarzysze. Ale z gardła wydobywało się tylko przeraźliwe zawodzenie bardziej przypominające wycie wilka do pełni księżyca. Gdy tylko usłyszał sam siebie, zakręciło mu się we łbie i spadł na twardą ziemię, łamiąc sobie łapę.
I gorzko zapłakał. Ale nie z bólu, przynajmniej fizycznego.